Jacek Szymański w łomżyńskiej katedrzeZ Jackiem Szymańskim, tenorem Opery Bałtyckiej w Gdańsku, pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym Festiwalu Muzyczne Dni Drozdowo-Łomża rozmawia Zbigniew Biernacki

Część trzecia rozmowy

XVI Festiwal mamy już za sobą. Jacku, jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Myśli moje krążą już przy XX Festiwalu. Moim marzeniem jest wystawienie opery Giuseppe Verdiego Nabucco.


Mówisz o Nabucco. Przecież ta opera była już wystawiana dwukrotnie.

Tak, graliśmy Nabucco na V festiwalu, a był to  pamiętny festiwal , bo po pierwsze - był to już mały jubileusz, a po drugie - wtedy właśnie do jego organizacji przyłączyli się Regionalny Ośrodek Kultury i Starostwo Powiatowe. Na dziesiątym również graliśmy Nabucco. Był to okrągły - X jubileusz i 10-letnia tradycja, więc zdecydowałem się zaangażować 200 artystów oraz statystów. Pamiętam niezwykłą atmosferę, jak panowała wówczas w Katedrze Łomżyńskiej,  w której opera była wystawiana. Za cztery lata Festiwal będzie obchodził dwudziestolecie istnienia i właśnie dla podkreślenia tego jubileuszu chciałbym ponownie wystawić tę operę, ale z udziałem 500 artystów.

Twoje plany są bardzo ambitne. 500 ludzi to 500 angaży, mnóstwo kostiumów, rekwizytów itp., to ogromne koszty...

Tak, to są duże koszty. Przy cenach obecnie obowiązujących potrzeba na takie przedstawienie ok.100 tysięcy złotych.

Czy zdradzisz jaki był budżet tegorocznego festiwalu?

Około  60 tysięcy złotych.

Skoro tylko jedna opera ma kosztować 100 tys. skąd  pieniądze na sfinansowanie reszty festiwalu. To przecież wiele koncertów,  ogromne przedsięwzięcie i wyzwanie organizacyjne?


Jeszcze nie wiem, ale wierzę, że uda nam się jednak te  pieniądze zdobyć. Liczę na hojność dotychczasowych sponsorów oraz  na pozyskanie nowych. W tym roku bardzo pomógł nam Urząd Marszałkowski Województwa. Podlaskiego, Starostwo Powiatowe oraz osoby prywatne. Rozczarowany jestem natomiast podejściem władz Łomży, które na konto naszego Festiwalu przeznaczyły kwotę w takiej wysokości, że aż nie wypada o tym mówić. Jest to smutne, ale na szczęście są ludzie, na których mogę zawsze liczyć. Mam tu na myśli Pana Jarka Cholewickiego - dyrektora Regionalnego Ośrodka Kultury i jego pracowników,  którzy bardzo ciężko pracowali w trakcie organizowania i podczas trwania Festiwalu. Gdyby nie ich praca, to musielibyśmy zatrudnić akustyków, ekipę techniczną, transport itp. Jest to ogromny wkład pracy, którego nie próbuję nawet przeliczyć na pieniądze.

Mówisz o zaangażowaniu innych osób, a na ile zaangażowany jest Jacek  Szymański?

No tak, to prawda. Bycie pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym zobowiązuje. Pracuję nad festiwalem cały rok. Wkrótce zacznę przygotowania do kolejnego. Będę  kontaktował się z artystami w całym kraju. Staram się  zaangażować najlepszych śpiewaków  operowych. Będę musiał przemyśleć i zaprojektować kostiumy. Tego jest tak dużo, że nie sposób wymieniać.

Sam projektujesz kostiumy ?

Tak, nie dość, że projektuję, to własnoręcznie je wykonuję. Pamiętam, jak przygotowywałem kostiumy do ostatniego Nabucco. Poszedłem do „lumpexu" i za 300 zł. kupiłem dużą ilość szmat. Były to jakieś firanki i zasłony. Najpierw je uprałem, potem poprasowałem i według projektu skroiłem. Ponieważ scena teatralna, w przeciwieństwie do estrady nie lubi elegancji, więc musiałem te przygotowane przeze mnie stroje postarzyć, poszarpać brzegi, czasami pozłocić - zależnie od potrzeb. Wykorzystywałem do tego spraye i różne farby. Nie wiem czy wiesz, jak robi się np. koronę? Wystarczy wazon, filiżanka i guziki jako klejnoty. Następnie wszystko to trzeba pozłocić i korona gotowa.

Widząc Twoje zaangażowanie i niespotykaną pomysłowość wierzę absolutnie w powodzenie całego przedsięwzięcia, którego się podjąłeś. Jestem pewien, że Twoje plany na pewno się powiodą. Życzę więc 500 artystów na scenie w 2013 roku.

Dziękuję za rozmowę.

Część druga