Okładki książekW 2020 r. czytelnicy doczekali się wznowienia dwóch rocznicowych publikacji. "Bolszewików w polskim dworze" Izabelli Lutosławskiej oraz zbiorowej "Na otwarcie Domu Żołnierza i dziesięciolecie obrony Łomży 1920-1930 roku". Wyjątkowo o pierwszej z publikacji można powiedzieć, że wznowieniu towarzyszy okrągła rocznica, bowiem pierwsze jej wydanie ukazało się najprawdopodobniej już na przełomie 1920 i 1921 r. Książka stała się debiutem powieściopisarskim przyszłej, popularnej i poczytnej nie tylko w kraju literatki.

Izabella Lutosławska urodziła się w Moskwie wiosną 1889 r. Rodzice z uwagi na swoje pasje zawodowe (ojciec Wincenty był profesorem filozofii, a matka Sofia Casanova hiszpańską literatką) zapewnili pisarce i jej siostrom niezwykłą młodość. Częste przenosiny i związane z tym podróżne, środowiska akademickie i salonowe m.in. Moskwy, Kazania, Krakowa, Warszawy, czy Półwyspu Iberyjskiego pozwoliły poznać elitę intelektualną Młodej Polski, myśl i twórczość marzycieli o wolnej Ojczyźnie. Szczególnie miłym miejscem dla dorastających dziewcząt był rodzinny majątek w podłomżyńskim Drozdowie, gdzie rodzina zatrzymywała się nawet na okres kilkunastu miesięcy. Gniazdo rodowe, stary dwór był jedynym adresem, gdzie rodzice zatrzymywali się od początku związku. Dobrze znana przestrzeń przesycona pamięcią o trudach pracy na niwie gospodarczej i narodowej fascynowała i to młode pokolenie o rycerskich korzeniach. Tak dojrzewająca świadomość kształtowała się przepełniona wartościami patriotycznymi, katolicyzmem oraz konserwatyzmem.

A kiedy przyszła wojna światowa, odzyskanie niepodległości przez Polskę i dźwiganie kraju ze zniszczeń wojennych, pomna wojennych tragedii, zwłaszcza rodzinnych, Izabella rozpoczynała dorosłe życie w majątku dziadków. Rozkwitłe już pasje przekładów wybitnych pisarzy hiszpańskich, z kraju rodzinnego matki, dzieliła z trudami gospodarstwa kobiecego w drozdowskim dworze. Jednak niespodzianie w lipcu 1920 r. nadszedł czas ofensywy bolszewickiej, a niezwykle kojący i nastrojowy dwór, po najściu bolszewickiej kawalerii, w jednej chwili stał się miejscem uwięzienia i przerażających scen przemocy, a nawet groźby śmierci. Izabella nie miała zamiaru poddać się tym czarnym wizjom i z uporem godnym wnuczki powstańca styczniowego okazywała swoją powagę i niewzruszenie wobec groteskowego stylu zachowania okupantów i ich współpracowników. Równie gwałtownie jak najazd przyszło wyzwolenie, ale wspomnienia nie chciały tak szybko odejść z pamięci, toteż za namową szwagra i jednocześnie współwłaściciela spółki wydawniczej Mieczysława Niklewicza wydała je w formie biograficznej powieści historycznej o kilkutygodniowym epizodzie z życia, który mógł na zawsze odmienić jej losy. Jak wiemy powieść została bardzo dobrze odebrana przez czytelników. Byli oni głęboko poruszeni ujęciem poglądów w kwestiach moralności i wizji sensu życia opisywanych piewców idei czerwonego sztandaru. Czytelnicy także żywo odbierali rewolucjonistyczne oceny tradycyjnej roli rodziny, kościoła, ziemiaństwa oraz inteligencji, a nade wszystko wzajemnych relacji bolszewickich kadr i żołnierskich mas. Można by rzec opisywała sceny, niknące jak w kalejdoskopie. Wybór stylu powieściopisarskiego pozwolił autorce na koncentrację wokół osób i wydarzeń, z którymi bezpośrednio się zetknęła i weszła w relacje oraz reakcje. Choć spersonifikowanym opisom towarzyszy wiele odniesień do tła historycznego, jest ono surowe, jakby nie obrobione. Stało się tak, ponieważ autorka jako jedna z pierwszych publikując szerszą relację wojenną nie miała ani czasu ani potrzeby by uszczegóławiać kwestie bezwzględnej chronologii wydarzeń, ani ich przebiegu, a już tym bardziej personaliów osób, które w olbrzymiej liczbie przewinęły się w jej świadomości i w równie nagłych i tajemniczych okolicznościach jak przybyły, zniknęły z panoramy Drozdowa. Mimo wręcz błyskawicznego tempa powstania, i ułamkowości czasu zaistnienia opisanych wydarzeń, książka ma zrównoważone proporcje pod względem studium występujących osobowości, rodzących się wydarzeń historycznych i rysu biograficznego twórczyni oraz monograficznego okolicy. Nie spotkamy w niej ani przesady w wartościowaniu osób ani też osobistego zachowania opisującej wydarzenia. Widać jednak, że nie jest to typowa monografia szerszych zdarzeń w regionie, z którymi autorka nie miała bezpośredniej styczności. Starała się mimo to wiernie i według logiki odzwierciedlić echa tamtych dni. Stąd też wytężona uwaga ukierunkowana również na obserwacje przyrody i zakłócające je odgłosy walk dochodzące gdzieś z okolicy. Chyba tylko jedno z tak konkludowanych spostrzeżeń zasługuje na szerszy komentarz. Mianowicie wydarzenia z przedpołudnia 28 lipca 1920 r. W opisie autorki odnajdujemy informacje o alarmujących rodzinę odgłosach strzałów karabinów maszynowych oraz artylerii, które usłyszano około południa. Miały zwiastować początek walk na pobliskich fortach, do których kilka godzin później część rodziny odjechała i opodal przeprawiła się przez Narew żelaznym mostem. W rzeczywistości według wszystkich relacji świadków obrony fortów piątnickich, do pierwszych starć doszło dopiero pod wieczór. Skąd ta rozbieżność, najpewniej stąd, że do Górnego Dworu w Drozdowie mogły dochodzić pomruki detonacji towarzyszących walkom 101 rpp walczącego w określonym czasie z kawalerią bolszewicką pod Jedwabnem.

            Podsumowując rozważania o biograficznej powieści historycznej Izabeli z Lutosławskich Wolikowskiej trzeba zgodzić się z autorką, że tylko stosunkowo krótka okupacja, maskowana ideą ruchu proletariackiego, uchroniła przed straszliwymi represjami wiele grup społecznych. Mienie skazane było na grabież i bezmyślne plądrownicze zniszczenie, świat wartości budowany przez wieki w oparciu o kulturę ziemiańską, katolicyzm i poszanowanie własności uległby niechybnie zapomnieniu. Książka ta jest więc przestrogą, można by rzec, za autorki stryjem i jednocześnie ofiarą czystek bolszewickich - dla tych wszystkich, "(...) których nałóg umysłu więzi w socjalizmie (...)".

            Z pewnością swoją treścią nie rozczaruje także druga pozycja książkowa: "Na otwarcie Domu Żołnierza..." Jest ona doskonałym uzupełnieniem przedstawionej powieści, bowiem zawiera poza sprawozdaniem z budowy Domu Żołnierza także relacje świadków i uczestników obrony Łomży na przełomie lipca i sierpnia 1920 r.

            Obie publikacje prezentowano na spotkaniu promocyjnym w Muzeum Przyrody – Dworze Lutosławskich w Drozdowie 18 września, z okazji otwarcia wystawy upamiętniającej 100. rocznicę walk nad Narwią w 1920 r.”.

            Wydawcą „Bolszewików w polskim dworze” w 1990 r. było Stowarzyszenie Prasoznawcze "Stopka" a tekst zredagowali Danuta i Aleksander Wroniszewscy. Tegoroczne wydanie powstało również pod egidą „Stopki” oraz Muzeum Przyrody – Dworu Lutosławskich w Drozdowie i Fundacji Sztuk i Dialogu w Jedwabnem, przy wsparciu finansowym Starostwa Powiatowego w Łomży oraz Urzędu Miejskiego w Łomży. Reprint „Na otwarcie Domu Żołnierza i dziesięciolecie obrony Łomży 1920-1930 roku” został wydany wspólnymi siłami, jak powyżej.

Marcin Rydzewski

Kustosz Muzeum Przyrody – Dwór Lutosławskich w Drozdowie