Skarżyński Aleksander Klemens Kostecki

fot. Julian Skarzyński oraz Aleksander Klemens Kostecki

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Roberta Kosteckiego

Zdobycie gruntownego wykształcenia za cenę wyrzeczeń uważane jest nie od dziś za jeden z filarów powodzenia w dorosłym życiu. Dorastająca w okresie zaborów i wychowana w duchu patriotycznym młodzież, zabierając się do edukacji zawodowej, już nierzadko myślała na poły w duchu judymowskim, na poły - odrodzenia narodowego. Jednakże do uzyskania dyplomu była jeszcze daleka droga i to nie tylko w sensie przyszłych egzaminów, ale także bardzo często z uwagi na realia pobytu w obcym kraju. W tych trudnych okolicznościach związywały się szczere przyjaźnie na całe życie. Całkiem niedawno o jednej z nich przypomniało zdjęcie nadesłane do drozdowskiego Muzeum.

Wspomnianą fotografię własnej postaci Julian Skarzyński rodem ze Skarzyna-Abramów ofiarował w roku 1891 Aleksandrowi Klemensowi Kosteckiemu, serdecznemu przyjacielowi z moskiewskich studiów farmaceutycznych. Bliższe poznanie wymienionych osób i współczesnych im akademickich warunków zaskakuje swą różnorodnością, a pytania i odpowiedzi splatają się w logiczny ciąg, zmierzający do poznania nie tyle dziejów wymienionych studentów, co bardziej środowiska, w którym przyszło im zdobywać wiedzę.

Niestety ostatnią ćwierć XIX w. w systemie szkolnictwa kongresówki zapamiętano jako czasy reformy apuchtinowskiej. Jakkolwiek, nie była to prawdziwa reforma a eufemizm terminologiczny, ujmujący wizję oświatową rosyjskiego gen. Aleksandra Apuchtina, kuratora warszawskiego okręgu szkolnego w latach 1879-1897. W tym modelu wychowankowie szkół mieli być lękliwi wobec władzy i identyfikować się z carską Rosją i jej kulturą. Rosyjscy nauczyciele i spreparowane podręczniki oraz donosy stawały się szkolną podporą systemu policyjnego. Bardzo dobitnie ów świat przedstawił Stefan Żeromski, pod jakże znanym i wymownym tytułem "Syzyfowe prace" (premiera prasowa - 1897 r.). Na tym tle kształcenie na Uniwersytecie Warszawskim pod wieloma względami powielało model gimnazjalny. Codziennością stały się powszechna kontrola, począwszy od aktualizowanego na bieżąco rejestru zamieszkania, przepustek na uczelnię, po liczne zakazy m.in. protestowania, zakładania organizacji studenckich czy nawet kas pożyczkowych. Nad całością mieli czuwać inspektorzy wspierani przez przyjezdnych z Rosji wykładowców. Władze najgorzej opłacanej w całym cesarstwie uczelni przez całe dziesięciolecia dopraszały się od dygnitarzy jakichkolwiek podwyżek wynagrodzeń oraz rozbudowy zabudowań, użytkowanych przez wzrastającą liczbę studentów. W jeszcze większym stopniu na bardzo złe warunki pracy uczelni zwracali uwagę studenci, zwłaszcza Wydziału Medycznego – w licznych pamiętnikach powtarzają się opinie o braku miejsca w laboratoriach i audytoriach, ciasnocie i zaduchu w pracowniach, co przyprawiało słuchaczy o ból głowy i sprzyjało różnym wypadkom – oparzeniom, skaleczeniom. I chyba właśnie dlatego młodzież polska wybierała chętniej studia w Rosji niż w Królestwie. Wysoki poziom naukowy istniejących tam szkół i perspektywa rozpoczęcia dobrze opłacanej pracy kusiły kończących studia. Trzeba też zauważy, że wyjazdy do Galicji i Zachodniej Europy wiązały się z wieloma trudnościami i poważnymi nakładami finansowymi, na które było stać młodzież tylko z dobrze sytuowanych rodzin.

Na terenie Rosji działało kilka uczelni wyższych, z których Polacy najchętniej wybierali stołeczny Petersburg i Kijów. Moskwa plasowała się na trzeciej pozycji. Na uniwersytetach od lat największą popularnością cieszyły się medycyna i prawo, ponieważ dostęp do kariery urzędniczej był zarezerwowany dla Rosjan. Natomiast na uczelniach technicznych znaczący odsetek Polaków studiował w Rydze i Dorpacie. Właśnie wśród tej młodzieży wykształciły się pierwsze statutowe polskie organizacje studenckie. Już w 1825 roku w Dorpacie powstał Konwent Polonii. Szczególnie prężnie rozwijały się korporacje akademickie w Rydze. Z uformowanej tam w 1878 r. Arkonii powszechnie uznawanej za konserwatywną, wyłamała się grupa studentów postępowych i w 1883 założyła własne stowarzyszenie pod nazwą Welecja. Dopiero w 1908 roku w Petersburgu zawiązała się Sarmatia. Długo można by rozwodzić się nad dalszym naśladownictwem idei zrzeszeniowej studentów, charakterem i wewnętrzną pracą każdej z wymienionych organizacji, jednak najciekawiej pod tym względem przemawiają oficjalne barwy ustanowione przez członków założycieli. Barwy Arkonii to granat, biel i zieleń, symbolizują odpowiednio: wierność ideałom, prawdę oraz nadzieję. Celami Arkonii zostały: krzewienie patriotyzmu wśród swoich członków i w społeczeństwie, kształtowanie postaw moralnych młodzieży, godności osobistej i honoru, integracja środowiska, a także organizowanie życia towarzyskiego. Sama akcja samopomocowa i samokształceniowa rozwinęła się w ramach ziomkostw zwanych Kołami Polskimi, które zrzeszały studentów. Natomiast w Dorpacie i Rydze tę rolę pełniły korporacje. Do najprężniejszych kół należały koła polskie w Moskwie i Petersburgu.

Najpewniej właśnie w ramach tej formy stowarzyszeniowej działali przedstawieni w tekście koledzy. Choć na zamieszczonym, pamiątkowym zdjęciu brak typowych atrybutów organizacji studenckiej, a więc czapki i emblematu, to gdzie indziej można pokusić się o bardziej szczegółowe wnioski. Prócz zdjęcia pośród osobistych pamiątek po Aleksandrze Kosteckim pozostały akademickie podręczniki do farmacji, w których odnotowano nazwiska polskich kolegów. Możliwe, że zapiski upamiętniają użytkowników książek, a więc dokumentują studencką pomoc przyjaciół.
Moskiewski kierunek studiów wśród młodzieży łomżyńskiej miał jeszcze jeden ogranicznik. W przypadku relegowanych, tak jak to stało się z najczynniejszymi uczestnika strajku gimnazjalnego w 1905 r. droga na rosyjskie uczelnie była zamknięta. Stąd czasowy liczny nabór łomżan na Uniwersytet Jagielloński (dr Mieczysław Czarnecki czy prof. Piotr Bańkowski to najbardziej znani świadkowie tych burzliwych zdarzeń). Pozostając w kręgu moskiewskim, najwyraźniej miasto musiało cieszyć się dobrą opinią wśród łomżan studiujących farmację, skoro zdecydował się tam kształcić m.in. Aleksander syn instytucjonalnego lekarza Stanisława Antoniego Michałowskiego. Co prawda, w tym wypadku była to bardziej rygorystyczna wola ojca, ale któż po latach może z całą pewnością powiedzieć, jak też wybierano kierunek studiów w przypadku innych osób.

Późniejsze losy farmaceutów toczyły się własnymi drogami. Na przykład Julian Skarzyński wrócił w rodzinne strony i w Zambrowie otworzył własną aptekę w kamienicy „Pod amforami". Obiekt wybudował Wincenty Skarzyński specjalnie na potrzeby syna. Julian posiadał także majątek ziemski Wola Zambrowska. Z małżeństwa z Wandą Wróbel, córką lekarza Tomasza, właściciela majątku Trzeciny, miał pięcioro dzieci. Z Zambrowem związał się na całe życie pracując w aptece do śmierci w 1941 roku. Z racji wykonywanej profesji i zaangażowania społecznego odgrywał istotną rolę w życiu miejscowości jako współorganizator np. strażackiej orkiestry dętej. W czasie I wojny światowej stał się aktywnym delegatem Rady Opiekuńczej w gm. Zambrów i Długobórz.

Natomiast Aleksander Klemens Kostecki urodził się w Częstochowie w 1866 r. W 1892 r. ukończywszy farmację został prowizorem w Częstochowie. Wkrótce ożenił się z Heleną Karczewską, nauczycielką muzyki. Już wówczas zamierzał otworzyć własny skład apteczny, jednak realia zmusiły go do wyjazdu wraz z najbliższymi na Podole gdzie prowadził apteki w Gródku Podolskim i Kupinie. Pojawienie się rodziny ożywiło miejscowe życie kulturalne, podziwiano zdolności pianistyczne Heleny. Jednak gdy zmarła w 1906 r. Aleksander przeniósł się do Wilanowa i objął zakupioną aptekę. Dni jego życia dobiegły końca w 1911 r., w czasie kiedy uczestniczył w zwalczaniu ognisk grypy. Został wówczas zakażony tym wirusem i wkrótce zmarł.
Jak czytamy w opisach losów owych przyjaciół z lat studenckich, późniejsze ich życie wiązało się z wykonywaniem zdobytego w Moskwie zawodu, ale także z szeroko rozumianą pracą społeczną, pomocą niesioną potrzebującym. Tak się złożyło, że obaj wypełniali obowiązki zawodowe niemal do ostatnich chwil życia. Aleksander zmarł w wieku 45 lat, a Julian przeżywszy 73 lata.

Kto wie jak daleki był wpływ polskich organizacji studenckich na członków w dobie rozbiorowej. Jednak ostatecznie to jednostki podejmowały wybory i na swoich barkach dźwigały odpowiedzialność. Niewątpliwie absolwenci uczelni na przełomie wieków XIX i XX byli główną podporą postępu cywilizacyjnego oraz ideowego, o czym wiele już napisano.

 

Autor: Marcin Rydzewski