Krystyna z Zabielskich Zacharzewska prowadzi w Drozdowie ogród, pełen różnych roślin, drzew i kwiatów. Paleta barw, zapachy i duża przestrzeń – tak można scharakteryzować klimat tego miejsca. Skąd wzięła się ta ogrodnicza pasja? „Kocham rośliny, uwielbiam patrzeć jak rosną, widzę kiedy są słabe i wtedy szukam dla nich innego, lepszego miejsca. Kiedyś usłyszałam jak pewien chiński specjalista od ogrodnictwa mówił, że nic nie powinno być wyrzucane poza ogród. Wszystko powinno w nim zostać jedynie zmieniając swoje miejsce. Stosuję się do tej metody. On także mówił, że w ogrodzie musi być koniecznie kolor biały, i są tu kwiaty tego koloru” - mówi pani Krystyna. Prowadzenie ogrodu jest dla niej - jak sama to ujmuje - pasją, radością oraz znakomitym odpoczynkiem od trosk tego świata, choć jego prowadzenie wymaga sporo wysiłku.
Drzewa i rośliny, które się tu znajdują były przewożone z Anglii, Stanów Zjednoczonych oraz różnych stron Polski. Krystyna Zacharzewska zaprzyjaźniła się z grupą londyńskiej Polonii. Znała m. in. Irenę Renatę Anders - żonę generała Władysława Andersa czy Władę Majewską – polską aktorkę, piosenkarkę i dziennikarkę związaną z Radiem Wolna Europa. Z zagranicznych podróży przywoziła mnóstwo roślin. „Teraz wszystko jest prostsze żeby urządzić ogród. W sklepach ogrodniczych wszystko jest w zasięgu ręki. Kiedyś, w czasach PRL-u, kiedy tworzyłam ogród, sadzonki zdobywałam sama, przywoziłam z zagranicy”. Jej syn Jacek Zacharzewski wspomina, jak przysyłała mu z USA rozmaite cebulki roślin. Przy tym ogrodzie pracowała cała rodzina, pielęgnując go i rozwijając.
Krystyna Zacharzewska zakochała się w ogrodach w stylu angielskim, z ich różnorodnością, „dzikością” i niepowtarzalnym klimatem. Taki jest jej ogród w Drozdowie. Możemy tu zobaczyć tulipanowca, miłorząb, pigwę, perukowca, tamaryszek, ostróżki, pęcherzycę, migdałek, glicynię, parzydło, paprocie, piwonie, hortensje, jodły. Widzimy typowo polskie brzozy, sosnę oraz wierzbę płaczącą. Są grusze i jabłonie, wśród nich między innymi papierówka śmietankowa. Szczególną uwagę zwraca na siebie piękna magnolia, zaś kolorystykę ogrodu tonują rozmaite krzewuszki. Są także trzy rodzaje derenia, w tym jeden jadalny, który można wykorzystywać chociażby do nalewek. Spotykamy dęby i modrzewie, których sadzonki pochodzą z Puszczy Kampinoskiej. Znajduje się tu roślina zwana „krzewem Mojżesza” (Dyptam), wydająca charakterystyczny przyjemny aromat. Wystarczy dotknąć jej łodygi lub kwiatów. Inną ciekawostką jest tzw. „drzewo krzyża”. Rośnie na terenie Ziemi Świętej. Z jego wiotkich gałęzi z zadziwiająco długimi i ostrymi kolcami podobno upleciono koronę cierniową dla Chrystusa. W ogrodzie nie brakuje także ziół: mięty, lubczyku czy melisy. Chlubą właścicielki są rododendrony – różne rodzaje przywiezione z Anglii. Sekretem właściwej uprawy tych roślin jest pieczołowite przygotowanie odpowiedniego podłoża do nasadzenia. Bez tego rośliny się nie przyjmą. W rododendronach pani Krystyna zakochała się od pierwszego wejrzenia. Pięknie kwitną, przykuwają uwagę kolorami oraz wielkością (są duże jak niektóre krzewy).
Jest to duża posesja, z domem obudowanym po II wojnie światowej. Mieści się tu także budynek będący pracownią syna pani Krystyny – Jacka Zacharzewskiego. Pan Jacek jest artystą- rzeźbiarzem. Zajmuje się tworzeniem unikatowej biżuterii oraz rzeźb z czarnego dębu. To niezwykle rzadka sztuka, wykonywana z surowca nietypowego, trudnego do pozyskania - dąb taki wydobywany był bowiem z dna rzek, także z okolicznej Narwi. Jego twórczość oscyluje wokół tematów metafizycznych, uczuć i relacji międzyludzkich. W pracowni widzimy fragmentu dębu, warsztat artysty, rozpoczęte i skończone prace. Za oknem widok na piękny ogród, sprzyjający twórczej pracy.
Na słupie uwił sobie gniazdo bocian. Powraca tu na wiosnę już od prawie 10 lat. Zaglądają tu chętnie wiewiórki wprawiając w zdziwienie i bojowy nastrój kotkę oraz psa.
Ogród jest ciągle uzupełniany o nowe rośliny. Co roku coś nowego. Tak od prawie 50 lat. Nie wszystko w ogrodzie się przyjęło, niektóre rośliny nie sprawdziły się w naszym klimacie i wymarzły. Jak mówią pani Krystyna i pan Jacek, spośród wszystkich nasadzeń jakie kiedykolwiek były tu dokonane przetrwało 30 %.
Wiąże się z tym drozdowskim ogrodem także historia powstania symbolu z którym całe pokolenia Polaków kojarzą swoje dzieciństwo. Otóż, to właśnie tu, w tym miejscu, w Drozdowie, powstał słynny kogucik z „Teleranka”. Namalowała go córka pani Krystyny – Alicja Joanna Zacharzewska-Szymańska, reżyserka, malarka, animatorka, autorka ilustracji do m. in. „Pana Kleksa” Jana Brzechwy.
Piękne miejsce.