Witold Lutosławski jest przykładem niezależnego artysty. Kompozytor, pianista, dyrygent w swoim przeszło osiemdziesięcioletnim życiu musiał zmierzyć się z wieloma wyborami. Nigdy jednak, jak zapewniał, nie został zmuszony do tworzenia wbrew wyznawanym ideałom. Był gorącym zwolennikiem harmonijnej muzyki o pięknej formie, której doskonaleniu poświęcił życie. Pisząc znajdował się niekiedy pod wrażeniem wydarzeń. Świadomy wzrastającej popularności światowej czuł się zobowiązany do wsparcia niezależnych twórców.
Urodził się w Warszawie 25 stycznia 1913 r. Rodzice, matka Maria z Olszewskich i Józef Lutosławscy poznali się w trakcie studiów uniwersyteckich w Szwajcarii na początku XX w., skąd po pobytach w Londynie i Warszawie przybyli do Drozdowa – rodzinnego majątku Lutosławskich. Wczesne dzieciństwo Witold spędził w drozdowskim dworze, w którego otoczeniu czas upływał odmierzany harmonią pór roku oraz dobowym rytmem zajęć. Uwielbiał to miejsce, stało się ono również wstępem do jego edukacji muzycznej. Ojciec inspirował jego swoim kunsztem pianistycznym docenianym na uroczystościach charytatywnych, a matka rozpoczęła lekcje muzyki z malcem. Jednak nim Witold zajął się na dobre nauką muzyki wybuchła I wojna światowa. Niezupełnie świadomy globalnej tragedii wraz z rodziną wyjechał wozem w głąb Rosji wysiedlony przez dotychczasowego zaborcę. W 1918 r. Lutosławskim udało się powrócić spod bolszewickich rządów. Niestety uwięzieni Józef z bratem Marianem pozostali w Moskwie. Wybitni działacze narodowi zostali rozstrzelani 5 września 1918 r. Niespodziewana śmierć bliskiej osoby była czymś niewytłumaczalnym dla sześcioletniego Witusia, który wówczas często powtarzał: Źli ludzie zabili tatusia.
Talent kompozytorski nastoletniego Witolda Lutosławskiego odkrył i docenił profesor Witold Maliszewski w Warszawie. Wymagający nauczyciel i pedagog z powołania, gdy dowiedział się, że Witolda już nie stać na lekcje zaproponował mu bezpłatną pomoc, w zamian za obietnicę pomagania zdolnej młodzieży, gdy osiągnie już sukces zawodowy.
Nurt, w którym uformował się styl muzyczny Witolda Lutosławskiego był tonalną muzyką jego młodości. W twórczości tej odczuwał tęsknotę do porządku. Zdawał sobie sprawę z nieograniczonego horyzontu tego rodzaju kompozycji. Ówczesną twórczość określał jako zastępczą. Wariacje symfoniczne, wykonane po raz pierwszy latem 1939 roku, Lutosławski uznał za prawdziwy początek swojej kompozytorskiej drogi.
Proza życia szczególnie w okresie II wojny światowej zmusiła twórcę do szukania chleba także z gry na fortepianie. W okresie okupacyjnym tworzył duet fortepianowy razem z Andrzejem Panufnikiem. Pisał też kompozycje muzyczne. Praca ta dostarczała mu wiele radości, wynikała po części z własnej chęci spełnienia misji społecznej. Pieśni komponowane dla żołnierzy polskiego ruchu oporu zostały opublikowane jako Pieśń Walki Podziemnej na głos i fortepian. W czasach odbudowy pisanie melodii ludowych dla szkół było obowiązkiem dla kompozytora, co czynił z przyjemnością. Jednak dla twórcy szukającego pełnej harmonii prace te nie stanowiły głównego nurtu zainteresowań. Na początku kariery zawodowej miał wrażenie, że będzie pisał do szuflady, jednak pod koniec lat sześćdziesiątych wzrastająca popularność jego muzyki i dochody z tantiem za utwory zamawiane umożliwiły oderwanie się od ubocznej twórczości. Piosenki rozrywkowe miał zwyczaj publikować pod pseudonimem „Derwid”, który zarejestrował w ZAIKSie w 1957 roku.
Po odwilży stalinowskiej technika, jaką w sobie wyrobił dla pisania muzyki użytkowej – łączenie prostych diatonicznych melodii z kolorową harmoniką – stała się narzędziem do czegoś poważniejszego. Jednak do tego, co chciał przekazać nie znajdował odpowiedniego języka muzycznego, musiał więc go sam wypracować. Czuł się przy tym jak „samotny wilk”. Tworzenie konwencji muzycznej, choćby tylko dla siebie, było pracą na lata.
Lutosławski dystansował się w głównym nurcie swojej twórczości od kwestii związanych z popularnością oraz gustami. Miał jednak nadzieję, że gdy słuchacz oswoi się z jego muzyką to może z czasem ją polubi. Starał się być przy tym niezależnym twórczo od powodzenia i rozumienia lub jego braku. Wyrażał w swojej muzyce, to co było dla niego najważniejsze – prawdę artystyczną i żywił się nadzieję, że jest grupa ludzi, do której jest podobny, dla nich tworzył w oderwaniu bezpośrednim, ale głęboko świadomy ich potrzeb. Liczne nagrody i coraz bardziej wymowne uhonorowania sprawiły, że w krótkim czasie kompozytor zaczął być postrzegany nie jako przedstawiciel awangardy, lecz jako klasyk muzyki XX wieku.
Ukazany choćby w jeszcze całkiem „świeżym” dokumencie filmowym: Granatowy Zeszyt artysta mimo swego niewątpliwego skupienia na warsztacie kompozytorskim okazuje się bacznym obserwatorem życia kulturalnego i zwolennikiem środowiska solidarnościowego ludzi kultury pilnie śledzącym próby doprowadzenia do rozszerzania się niezależności sztuki artystycznej w Polsce. Prace organizacji muzycznych w kraju i międzynarodowych, dla wielu osób, kojarzą się z jego zaangażowaniem. W kontaktach z władzami PRLu starał się unikać nadmiernego zbliżenia. Radykalną zmianę w tej postawie spowodowało ogłoszenie stanu wojennego 13-go grudnia 1981 roku. Lutosławski wycofał się wówczas z życia publicznego w Polsce, a tym bardziej z obecności w państwowych mediach. Po przełomie politycznym w 1989 roku reprezentował środowisko muzyczne w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie, a od 1992 roku w Radzie Kultury przy Prezydencie.
Prywatnie był człowiekiem niezwykle skromnym, bez ambicji przywódczych, który szukał inspiracji twórczych nie tylko w szlifowaniu warsztatu, ale i w trakcie podróży, na wypoczynku żeglarskim na Mazurach i norweskim wybrzeżu. Zrodzony w dzieciństwie zachwyt narwiańską przyrodą i jej harmonią udzielał się również w dojrzałym życiu. Kontakt z naturą wpływał na jego charakter. Nigdy nie zapomniał o urokliwych lasach, polach, rzekach i łąkach oraz ogrodach.
Witold Lutosławski zmarł w 1994 r. w Warszawie. Już za życia, dla wielu Polaków stał się patriotyczną legendą. Jako muzyk był niezrównanym twórcą piszącym niepowtarzalne dzieła, autorytetem w środowisku kompozytorów i jednym z jego kreatorów oraz gwarantów niezależności. Przykład festiwalu „Warszawska Jesień” jest chyba najbardziej wymownym dowodem jego osobistego zaangażowania w prezentację niezależnej twórczości muzycznej w czasach PRLowskiej poprawności. Przy każdej nadarzającej się okazji podkreślał, że twórca ma prawo do wolności, bo jego obowiązkiem wobec słuchaczy jest komponowanie w zgodzie z przyniesioną na świat, osobistą wizją muzyki.
Witold Lutosławski dotrzymał słowa danego w młodości profesorowi Witoldowi Maliszewskiemu. Nie szukając rozgłosu wspierał stypendiami wyjazdy kształceniowe młodych muzyków, a także przekazywał placówkom dydaktycznym sprzęt muzyczny. Zapamiętano go jako człowieka ratującego życie, gdy zapewniał potrzebującym muzykom środki pieniężne na zagraniczne operacje oraz jako wspomożyciela zabezpieczającego finansowo represjonowanych działaczy solidarnościowych.
Autor: Marcin Rydzewski (Muzeum Przyrody – Dwór Lutosławskich w Drozdowie)
Artykuł powstał w ramach projektu pt. „LUTOSŁAWSCY – nietuzinkowe osobowości – polskie serca, światowe umysły” realizowanego przez Powiat Łomżyński przy dofinansowaniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych.